niedziela, 5 marca 2023

Słów kilka o hienach

Zastanawiałem się nad tym, czy ten temat poruszać, bo w takich sytuacjach zawsze człek ma gdzieś z tyłu głowy to, że może lepiej jednak pomilczeć trochę. Działania rządowej machiny propagandowej sprawiły, że jednak tym razem sobie nie pomilczę.


Jakiś czas temu, jeden z rządowych propagandystów (Tomasz Duklanowski, [mam szczerą nadzieję, że kiedyś będzie to Tomasz D.]) opisał sprawę jednego pedofila (Krzysztofa F.). Dlaczego akurat zainteresował go ten konkretny pedofil? Ano dlatego, że w przeszłości był członkiem Platformy Obywatelskiej. Cała sprawa została przez rządową machinę propagandową opakowana w narracje o „tuszowaniu pedofilii przez PO” i o tym, że „PO ukrywała prawdę o tym, co się działo”.


Znamienne jest to, że o żadnym tuszowaniu nie było mowy (nie, Krzysztofa F. nie przeniesiono do innego miasta), bo typ został usunięty z PO. Nikt go również nie ukrywał przed wymiarem sprawiedliwości. Typowi przedstawiono zarzuty, zasiadł na ławie oskarżonych i został skazany. W momencie, w którym Duklanowski opisywał całą sytuację, typ od jakiegoś czasu siedział już w więzieniu.


Skoro pedofil poniósł odpowiedzialność za swoje czyny i nikt nie próbował tam niczego ukrywać, to czemu tak właściwie Duklanowski o tym wszystkim napisał? Czemu zbudowano jakąś idiotyczną narrację, w myśl której to jest jakaś „afera”? Pozwólcie, że zacytuję wam tytuł artykułu z Tysola (niegdyś „Tygodnik Solidarność”): „„Afera pedofilska”. To wstrząśnie jutro opinią publiczną?”. Jeżeli ktoś sobie pomyślał o tym, że chyba chodził o paliwo kampanijne dla Zjednoczonej Prawicy, to taki ktoś sobie bardzo dobrze pomyślał.


Ponieważ Duklanowskiemu (i jego kolegom z mediów rządowych) chodziło o to, żeby mieć „paliwo”, sprawę opisano tak, żeby było wiadomo, że na pewno chodzi o dzieci jednej z posłanek z PO. Żeby nikt nie miał problemu z identyfikacją posłanki, Duklanowski informację o tym, że chodziło o „dzieci znanej parlamentarzystki” zawarł już w leadzie swojego tekstu (w leadzie podał również wiek tych dzieciaków). Na tym jednakowoż nie poprzestano. Akcja była tak dobrze skoordynowana, że Dariusz Matecki zaczął potem po prostu wrzucać w internety zdjęcia posłanki, żeby absolutnie nikt nie miał problemów z ustaleniem o kogo chodzi.


Praktycznie od razu po „opisaniu afery” zwrócono uwagę na to, że sposób, w który to zrobiono sprawia, że bardzo łatwo jest zidentyfikować ofiary. I nie, to nie było moje lewackie zdanie, uwagę na to zwracali tacy ludzie, jak Tomasz Terlikowski, Błażej Kmieciak i wielu wielu innych. Ponieważ „polityczne złoto” zaczęło Zjednoczoną Prawicę parzyć w ręce, rządowa machina propagandowa ruszyła z odsieczą i zaczęto tłumaczyć, że Duklanowski jedynie opisywał aferę, a inni ją chcieli zamieść pod dywan/etc.


Rozpędzone opiniomaty poszły jednak o krok dalej (jeżeli ktoś ma słabe nerwy, to lepiej niech sobie odpuści ten akapit i przejdzie do kolejnego). Otóż, zaczęto budować narracje, w myśl której w tym spisku, który miał na celu zamiecenie całej sprawy pod dywan brała udział ta posłanka, bo postawiła dobro partii ponad dobro swoich dzieci. Gwoli ścisłości, to była jedna z delikatniejszych narracji.


Na to, że to wszystko może się źle skończyć (ze względu na wtórną wiktymizację ofiar) rządowy agitprop (a w szczególności osoby z opisami „babies lives matter” w ćwiterowych bio) nie zwracali uwagi. Niestety, działalność Duklanowskiego i jego kolegów/koleżanek z rządowych mediów miała straszne (i to nie jest dramatyzm) konsekwencje. Posłanka poinformowała wczoraj (tj. w piątek) o śmierci swojego 15-letniego syna.


Wielokrotnie zdarzało mi się wspominać o tym, że dla partii rządzącej wszystko (i to literalnie) podporządkowane jest „potrzebom wizerunkowym”. Cokolwiek się stanie, najważniejsze jest „dobre imię partii”, bo to ma przełożenie na słupki. Jeżeli popatrzy się na ich działania nieco z boku, to wygląd to po prostu absurdalnie.


Bo oto, partia, która opowiada często i gęsto o tym, że chce „chronić dzieci”, praktycznie przez cały dzień nie reagowała na film Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu”. Nie reagowali na to rządowi mediarworkerzy i rządowe opiniomaty (czy tam „konta agitacyjne”). Ten temat praktycznie nie istniał. Potem się okazało, że dlatego nikt się nie odzywał, bo taki był odgórny zakaz. Terlecki później tłumaczył, że chodziło o „ujednolicenie przekazu” i o to, żeby „nie każdy mógł mówić, co my przyjdzie do głowy”.


Co prawda, to już nie zostało dopowiedziane, ale jestem się w stanie założyć o wiele, że w tym drugim przypadku chodziło o to, żeby przypadkiem nikt nie powiedział/napisał paru słów za dużo, bo to mogłoby popsuć sojusz tronu z ołtarzem. No bo jeszcze by się znalazł jakiś „dobry PiSowiec”, który powiedziałby, co sądzi na temat ukrywania pedofilów przed wymiarem sprawiedliwości (albo dopuszczaniu skazanego pedofila do pracy z dziećmi) i cała partia musiałaby się potem z tego tłumaczyć. Chyba nikt się nie wyłamał z tego zakazu.


Czemu o tym wspominam? Ano dlatego, że teraz jest podobnie. Nieco, bo w momencie, w którym pisałem te słowa (sobotnie popołudnie) ten temat po „prawej stronie” praktycznie nie istniał. Niestety (zaraz jasnym będzie, czemu użyłem tego sformułowania) tym razem rządowa machina działa inaczej, niż w przypadku „Tylko nie mów nikomu”. Teraz stosowana jest inna metoda. O jakiej metodzie mowa? Otóż, wygląda to tak, że choć tuzy (poza paroma rządowymi mediaworkerami) milczą, to wypowiadają się w internetach konta agitacyjne. Konta te wrzucają narracje, z których wynika, że winę za to wszystko ponosi matka, a biedny Duklanowski tylko „ujawniał aferę”.


Nawiasem mówiąc, w pewnym momencie pojawiła się kolejna „narracja obronna”, którą była próba pokazania, że ofiarą jest kto inny. O kogo chodzi? O Oskara Szafarowicza (to jedna z twarzy „Okiem Młodych”). Od pewnego momentu konta agitacyjne zaczęły tłumaczyć, że ludzie chcą zniszczyć Szafarowicza i że urządzono na niego nagonkę. Rzecz jasna, żadne z tych kont nie wspomni o tym, że Szafarowicz brał udział w nagonce na posłankę i na jej rodzinę i robił to równie obrzydliwie, co Matecki. O tym jego obrońcy nie wspomną, bo ciężko by było wtedy tłumaczyć, że Szafarowicz jest „ofiarą”.


(Edycja) Tekst był gotowy do wrzucenia, ale wtedy okazało się, że rządowe opiniomaty znalazły kolejną ofiarę całej tej sytuacji. Tą ofiara są rządowe media i ich pracownicy. Bo wiecie, stała się tragedia, a opozycja tę tragedię „wykorzystuje do atakowania mediów publicznych”. Ktoś może powiedzieć, no ale zaraz, czy przypadkiem nie było tak, że to działania rządowych mediów, które połączyły siły z Mateckimi i Szafarowiczami doprowadziły do tragedii, a teraz po prostu ludzie głośno o tym mówią? Owszem, było tak, ale to są fakty, a jeżeli fakty mogą zaszkodzić dobremu imieniu partii, to tym gorzej dla faktów.    


I nie, to nie jest żadna samowolka. Te wszystkie konta w pocie czoła starają się znaleźć jakąś narrację, która zostanie dobrze odebrana przez partyjny beton. Te konta piszą te przerażające rzeczy, a spece od internetów siedzą nad programami do mierzenia/ważenia ruchu internetowego i sprawdzają, jak reaguje na to beton. Bo wiecie, co prawda dziecko nie żyje, ale babies live matters i „chrońmy życie od poczęcia” tylko i wyłącznie wtedy, gdy partia na tym może zyskać.


Bardzo bym chciał, żeby winni ponieśli konsekwencje, ale mam świadomość tego, że jest to bardzo mało prawdopodobne. Gdyby bowiem podwładni Ziobry chcieli ruszyć Duklanowskiego, to musieliby zainteresować się, na ten przykład, Mateckim, a to przecież jest nierealny scenariusz, prawda?


Ci sami ludzie, którzy oburzali się w 2015 roku na program Tomasza Lisa, w którym Karolak odczytał ćwit z fejkowego konta Kingi Dudy, teraz milczą. Ci, którzy domagali się wtedy przeprosin (które to przeprosiny miały miejsce, bo Lis przeprosił za to, co się stało w programie) i twierdzili, że to nie wiadomo jaka krzywda była, teraz milczą. Milczą, bo spindoktorzy jeszcze nie wpadli na to, w jaki sposób powinni zareagować. Wiecie, w sytuacji, w której dosłownie każdy przyzwoity człowiek wie, co należałoby zrobić, oni czekają na to, co im powiedzą spece, bo przeraża ich to, że zachowując się przyzwoicie, mogliby działać na szkodę partii.


I nie, nie warto zastanawiać się nad tym, czy ktokolwiek z nich w ogóle zastanowił się nad tym, jakie konsekwencje mogą mieć ich działania. Dla nich to była jedynie szansa na dowalenie Odwiecznemu Wrogowi. Cel uświęca środki. I każdy, ale to dosłownie każdy obywatel może się w pewnym momencie stać takim „środkiem do celu”.


Choć nie podejrzewam Duklanowskiego o to, że posiada jakiekolwiek uczucia wyższe, to jednak zastanawiam się nad tym, czy odczuwa mrowienie na karku, gdy myśli sobie o tym, czego życzy mu teraz większość osób. Ja ze swej strony życzę Duklanowskiemu i wszelkiej maści Mateckim, Szafarowiczom i innym Rachoniom tego, żeby kiedyś ponieśli konsekwencje swoich działań.



Źródła:

https://www.tysol.pl/a97009-afera-pedofilska-to-wstrzasnie-jutro-opinia-publiczna

https://radioszczecin.pl/1,450144,pelnomocnik-marszalka-geblewicza-ds-uzaleznien-s

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/magdalena-filiks-zmarl-syn-krytyka-tomasz-duklanowski-radio-szczecin

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/tylko-nie-mow-nikomu-ryszard-terlecki-wysyla-sms-y-do-poslow-pis/q9r1cpr

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/szef-panstwowej-komisji-ds-pedofilii-krytykuje-dziennikarza-radia-szczecin-sakiewicz-zawiadomi-prokurature












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz