piątek, 17 maja 2024

Hejterski Przegląd Cykliczny #120

Poniższy Przegląd pojawia się z lekkim opóźnieniem, bo skończyłem go pisać dość późno (można by nawet rzec, że brakowało paru minut i wyszło by na to, że pisałem go bardzo wcześnie). Czasu na pisanie miałem stosunkowo niewiele, bo razem ze współprowadzącym chcieliśmy się wyrobić z dwoma odcinkami (cebule i odcinek o Zielonym Ładzie), a czas niestety nie jest z gumy.


Niniejszy Przegląd zacznę trochę niestandardowo, albowiem od Terlikowskiego, konkretnie zaś od tego, w jaki sposób „broniono” go przed zarzutami zawartymi w zajawce do ostatniego odcinka podkastowego. Nie bez przyczyny napisałem, że chodzi o zajawkę, bo jeżeli ktoś podnosił larum praktycznie zaraz po opublikowaniu zajawki, to można domniemywać, że raczej nie przesłuchał ponad dwugodzinnego odcinka. Od czego by tu zacząć? Ano pewnie od tego, że się wam przyznam szczerze, że trochę mnie zaskoczyło to, że Terlikowski miał więcej obrońców, niż Szymon Hołownia. Tak na Chłopski Rozum powinno być przecież odwrotnie, bo Hołownia był znacznie mniej „jadowity” od Terlikowskiego. Wszak właśnie dzięki dystansowaniu się (na płaszczyźnie stosowanej retoryki) od takich osób, jak Terlikowski i Cejrowski, Hołownia zbudował swoją rozpoznawalność (jako fajnokatolika). Moim skromnym zdaniem to pokazuje jak bardzo skuteczny okazał się sam Terlikowski, zmieniając swoją „strategię publicystyczną”. Poza tym, to może być kwestia tego, że część z komentujących po raz pierwszy zetknęła się z Terlikowskim już po jego „przemianie” i w momencie, w którym ktoś zaserwował im crash-course z nie tak znów odległej w czasie twórczości pana Tomasza, załapali się na gigantyczny dysonans poznawczy.

Nie byłbym sobą, gdybym się przez chwilę nie popastwił nad argumentacją „obronną”. Jednym z zabawniejszych argumentów był ten, z którego wynikało, że w sumie nie powinno się czepiać Terlikowskiego za to, co kiedyś pisał, bo to były młodzieńcze komentarze/wpisy. Autorowi tych słów umknął ten drobny szczegół, że Terlikowski produkując taśmowo mowę nienawiści (kłamstwa i manipulacje) dobiegał czterdziestki. Równie zabawne było zarzucenie mi „mentalności inkwizytorskiej”. Teraz sobie wyobraźcie, że 10 lat temu ktoś krytykujący Terlikowskiego zostałby (na poważnie) posądzony o takową mentalność. Tak sobie myślę, że od jutra możecie na mnie mówić De Pikniquada. Napisano również sporo liter na temat tego, że może on faktycznie się zmienił i że w sumie każdy może się zmienić, więc o co mi chodzi. No więc chodzi mi o to, że Terlikowski nagminnie kłamał przed swoją „przemianą” (gdyby jego obrońcy przesłuchali odcinek, wiedzieliby, że większa jego część poświęcona została debunkowaniu manipulacji i kłamstw redaktora Terlikowskiego). Osobną kwestią jest to, że sam Terlikowski opowiadając o swojej „przemianie” zwraca uwagę na to, że to w sumie była zmiana „strategii publicystycznej”. Innymi słowy: mówił to, co mówił dlatego, że jego wypowiedzi „żarły” w internecie. Jeżeli ktoś chce traktować taka osobę jak autorytet moralny, to ja takiej osobie nie będę stał na drodze do szczęścia.

Teraz przejdę do kwestii związanej z odcinkiem, który pewnie wjedzie do odsłuchu na weekendzie. Odcinek będzie o Zielonym Ładzie. W trakcie szukania materiałów na temat Zielonego Ładu zorientowaliśmy się, że nawet by poskrobać powierzchnię tego, czym jest Zielony Ład – trzeba się jednak trochę nagimnastykować. I to mnie trochę wkurza (stary człowiek krzyczący na chmury mode on), bo śmiem twierdzić, że jak się już taki projekt wymyśliło, to może warto by było zadbać o warstwę informacyjną i dostarczyć ludziom konkretów, żeby Marcinom Warchołom trudniej było przekonywać ludzi do tego, że gdy Zielony Ład będzie obowiązywał, bo ktoś (pewnie Brukselskie Elity) ludziom zabierze mięso z grilla i zastąpi je robakami. Wiecie, ja nie mam jakichś specjalnych wymagań. To są podstawy podstaw. Jeżeli przy okazji tak dużych projektów (niezależnie od tego, czego miałyby dotyczyć), nie zadba się o „oprawę informacyjną”, to walkowerem się oddaje całą debatę szurom, którym argumentów nigdy nie zabraknie. I tak to wygląda w przypadku Zielonego Ładu. Konkretów trzeba szukać samemu, ale za to informacji na temat tego, że Zielony Lad to czyste zło i spisek jest po kokardę.

No dobrze, skoro sobie pośmieszkowałem i pomarudziłem, to teraz przejdę do spraw bieżących. Zacznę od follow upu tematu związanego z sędzią Szmydtem. Wspominałem w poprzednim odcinku, że Zjednoczona Prawica (jak zwykle, gdy zaczynają się problemy wizerunkowe) usiłuje się od typa odcinać. Ziobro usiłował zwalić winę na „środowisko sędziowskie” i na PO (no bo Komorowski), a potem do zabawy przyłączyli się inni. Beata Szydło stwierdziła, że to wina PO, bo Szmydt to mógł być tym agentem jeszcze za ich rządów. Momentalnie podniosły się głosy, że Szydło zafundowała swojej partii autograbie, bo gdyby faktycznie było tak, że Szmydt był agentem tak długo, to delikatnie rzecz ujmując niezbyt dobrze świadczyłoby to o służbach, którymi Przez Osiem Ostatnich Lat zawiadywała Zjednoczona Prawica. Potem stawkę podbił Sebastian Kaleta, który zaczął tłumaczyć, że nikt z Suwerennej Polski nie jest winny temu, co się stało, bo Szmydt się na te wszystkie stołki, na których go obsadzili, dostawał z konkursów. Rzecz jasna, słowem nie zająknął się na temat tego, że konkursy zawsze wygrywa ten, kto ma konkurs wygrać. Warto wspomnieć o tym, że Kaleta poszedł o krok dalej i postanowił wrzucić pod autobus swoich kolegów-sędziów. Stwierdził on bowiem, że jeżeli chodzi o Szmydta, to oni go nie za bardzo lubili (oni, jako „pion cywilny”), ale sędziowie to już lubili go bardzo. Piebiakowi musiało być tak po ludzku przykro. Gdyby nie kontekst byłoby to całkiem zabawne. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że Karnowscy (którzy Szmydta wychwalali pod niebiosy i bronili go przed atakami „nadzwyczajnej kasty”) zrobili fikołka i uraczyli czytelników swojego periodyku okładkowym artykułem, w którym tłumaczyli, że białoruski agent miał utrudniać reformę wymiaru sprawiedliwości. Obstawiam, że „dziennikarzowi śledczemu” (przprszm, musiałem) pewnie nie chciało się poruszyć takiej nieistotnej kwestii, jak ta „gdzie były służby”.

W zeszłym odcinku wspomniałem o recyklingu narracji, w który w ramach kampanii do Parlamentu Europejskiego bawią się członkowie Zjednoczonej Prawicy. W tym odcinku mogę poruszyć kwestię recyklingu praktycznie całego mechanizmu, na którym opierała się kampania Zjednoczonej Prawicy w 2023 roku. Mechanizmem tym było usilne szukanie jakiegoś politycznego złota. Chyba wszyscy z was widzieli w internetach grafikę, na której widać typa, który nie umie pić wody z butelki (bo przytwierdzona nakrętka). Czemu o tym wspominam? Ano temu, że choć na temat NakrętkaGate najwięcej do powiedzenia mieli (i nadal mają) konfiarze, to pochyliły się nad tym również takie Zjednoczono Prawicowe tuzy, jak Jacek Sasin i Doktor Chłopak z Biedniejszej Rodziny (aka Patryk Jaki). Do końca kampanii jeszcze trochę czasu i zastanawiam się nad tym, co jeszcze Zjednoczona Prawica będzie chciała wrzucić na swoje sztandary.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Parę dni temu Donald Tusk z mównicy sejmowej dość głośno i wyraźnie (niektórzy twierdzą, że średnio uprzejmie [mnie to szczerze mówiąc średnio obchodzi, bo ostatnich 8 lat nie przeleżałem pod lodem]) wyraził swoją opinię na temat tego, że Największa Partia Opozycyjna będąc przy władzy tolerowała rosyjskie (i białoruskie) wpływy w Polsce. Czy była to zagrywka pod publiczkę? Owszem, była. Czy Tusk powiedział tam jakiekolwiek słowo nieprawdy (np. mówiąc o tym jak to było z tzw. „Aferą Taśmową”)? Ano, nie powiedział. Każdy, kto choć trochę interesował się tym, co działo się w Polsce Przez Osiem Ostatnich Lat (nie mogę obiecać, że to był ostatni raz) wie, że PiS bardzo starał się ignorować rosyjskie wpływy (i robi to nadal, vide Kancelaria Prezydenta, która nie ma nic przeciwko temu, żeby zapraszać do siebie ludzi z Citizen GO). O pewnym instytucie, który chciał, żeby nie można było o nim mówić wiecie czego i o tym, że ludzie z tego instytutu dostali się do bardzo wielu instytucji wspominać chyba nie trzeba, prawda? Można się rzecz jasna gniewać na Tuska za to, że był nieuprzejmy i że może premierowi nie wypada, ale ja tu nieśmiało przypominam, że jego poprzednik non stop kłamał, a kręcenia nosem było wtedy znacznie mniej. Gwoli ścisłości, nie zamierzam tutaj komentować spotów, które się pojawiły, ze względu na już i tak zbyt wysoki poziom Mitów Cthulhu.

Skoro zaczęliśmy wątek wpływów rosyjskich, to warto pociągnąć go dalej, albowiem nowe władze zapowiedziały powołanie komisji, która miałaby się zajmować badanie rosyjskich wpływów. Ktoś może powiedzieć, no zara mordo, ale czy przypadkiem nie było tak, że wcześniej taka komisja miała powstać i sporej liczbie osób to przeszkadzało? Taki ktoś będzie miał rację. Jednakowoż problemem związanym z tamtą komisją nie było to, że chciała badać rosyjskie wpływy, ale to, że była ona skrajnie niekonstytucyjna (co rzecz jasna, problemem by nie było, bo Trybunał Przyłębski na pewno uznałby, że jest konstytucyjna, więc cicho tam). Drugim problemem było to, że tamta komisja zajmowałaby się głównie udowadnianiem tego, że Tusk i jego otoczenie to „ruscy agenci”. No chyba, że ktoś wierzy w to, że Cenckiewicz&co pochyliliby się nad pewnym wcześniej wspomnianym instytutem. Nie jest do końca pewne to, czy ta komisja powstanie, bo Hołownia się do pomysłu odniósł krytycznie (ale zaraz potem powiedział, że w sumie to sporu nie ma i jest tylko jakieś nieporozumienie). Ja osobiście bym chciał, żeby coś takiego powstało i żeby badało wpływy, niezależnie od tego „na którą stronę” politycznego sporu wpływali Rosjanie (i Białorusini).

Wiele wskazuje na to, że najprawdopodobniej pomysł zwany Kredytem 0% spadnie z rowerka. Płakać po tym programie nie będę, bo przełożyłby się on na podrożenie i tak już horrendalnie drogich mieszkań. Warto w tymi miejscu wspomnieć, że bez ogarnięcia kwestii budownictwa mieszkaniowego będziemy się wozić z takimi projektami wte i we wte. Ponieważ zaś ogarnięcie takiego ogólnopolskiego projektu (we współpracy z samorządami rzecz jasna) to kwestia o wiele bardziej złożona, niż dosypanie pieniędzy deweloporom i bankom, może być z tym bardzo różnie. Nie chciałbym być źle zrozumiany, ja naprawdę uważam, że to niełatwe do ogarnięcia kwestie, bo trzeba by było wyprodukować kwadryliony analiz, żeby zbadać to, gdzie najlepiej te mieszkania stawiać (a taki projekt pewnie musiałby być rozłożony na lata). Niemniej jednak wydaje mi się, że jest to rzecz do ogarnięcia. Osobną kwestią jest to, że żeby jakikolwiek tego rodzaju projekt zadziałał zgodnie planem, trzeba jakoś uregulować kwestie „inwestowania w mieszkania”. Wiecie, mnie nie przeszkadza to, że ktoś sobie zainwestuje w warty kilkanaście milionów apartament (bądź też willę), jednakowoż to, że ktoś inwestuje miliony w mieszkania, których potem brakuje na rynku dla przeciętnych zjadaczy chleba, już mi jednakowoż nieco przeszkadza.

Co prawda temat ten wiąże się z Zielonym Ładem, ale postanowiłem wrzucić go osobno. Kilka dni temu odbył się w Warszawie protest przeciwko Zielonemu Ładowi. Sprzeciw przeciw temuż Zielonemu Ładowi (który jeszcze nie tak dawno temu chwalił PiSowski komisarz ds. rolnictwa, a Jarosław Kaczyński straszył konsekwencjami nie podpisania się pod nim) miał być kolejnym politycznym złotem dla partii Kaczyńskiego. Jeżeli weźmiemy pod rozwagę frekwencję na opozycyjnych marszach z 2023 roku, to frekwencja na tym konkretnym spędzie (eufemizując) nie powalała. Ok, było tam jakieś 30 tysięcy osób, ale jestem się w stanie założyć, że PiS liczył na znacznie, znacznie więcej. No a na miejscu okazało się, że znowu „nie pykło”.

Na sam koniec powyższego przeglądu zostawiłem sobie coś z zupełnie innej beczki. Otóż, część z was zapewne kojarzy taki periodyk jak „Nowy Obywatel”. Jakiś czas temu okazało się, że po raz pierwszy od dawna periodyk ów nie dostanie dofinansowania z budżetu państwa. Nie ma najmniejszych wątpliwości w kwestii tego, że ma to związek z tym, że władza się nam w naszym Kraju nad Wisłą zmieniła. Podniosły się (stosunkowo nieliczne) głosy, z których wynikało, że niedobrze się stało, bo w NO pojawiały się wartościowe teksty/etc. Przyznam się wam szczerze, że nie czytywałem NO i nie wiem, czy tam się pojawiały wartościowe teksty. Nie umknęło natomiast mojej uwadze to, że eloneksowe konto „Nowego Obywatela” zajmowało się przez dość długi czas rzyganiem na tych, z którymi nie zgadzał się pewien fan złocistego płynu (zabawnym znajduję to, że nie muszę wrzucać nazwiska, bo i tak prawie wszyscy będą wiedzieli o kogo chodzi [a jeżeli ktoś tego nie wie, to ja takiej osobie szczerze zazdroszczę]). Znamienne było to, że ów przemiły jegomość najwięcej uwagi (i jadu) poświęcał lewakom (którzy jego zdaniem nie byli wystarczająco lewicowi). Innymi słowy, zajmował się gnojeniem osób, które powinny być grupą docelową pisma, którym zawiadywał. Niestety, karuzela śmiechu się w tym miejscu nie może zatrzymać, albowiem jedna z osób piszących dla NO (prywatnie żona wyżej wymienionego jegomościa [a przy okazji autorka jednego z najgorszych reportaży książkowych, które zostały wydrukowane – w źródłach wrzucę moje znęcanie się nad tym reportażem]) w Tygodniku Solidarność wychwalała ostatnio partię Sławka Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Tzn. może nie tyle wychwalała, co ubolewała (cytuję w tym miejscu Rafała Wosia) nad tym, że tylko ta partia ma postulaty odnoszące się do Zielonego Ładu, paktu migracyjnego/etc. Nawiasem mówiąc dopiero w momencie pisania tekstu sobie pewną rzecz sprawdziłem i okazało się (cóż za zaskoczenie), że rednacz NO jest od marca 2024 stałym komentatorem we wcześniej wymienionym organie partyjnym (aka „Tygodnik Solidarność”). „Nowemu Obywatelowi” na pewno nie pomogło to, że rednacz na oficjalnym koncie pisma suflował PiSowskie (i to dość prymitywne) spiny.

Ten akapit chciałem zacząć od „ktoś może powiedzieć”, ale na serio ciężko mi sobie wyobrazić to, jak można by bronić NO wiedząc o tym, co wyrabia jego rednacz. Tu już nawet nie ma mowy o oddzieleniu twórcy od jego dzieła, bo sam twórca używał tego dzieła (konkretnie zaś konta na ćwitrze) do hejtowania wszystkich dookoła. Nawiasem mówiąc jestem naprawdę ciekaw tego, czy rednacz uważał, że będzie mógł sobie dalej robić, to co robi, a nowa władza zupełnie zignoruje jego działalność i będzie mógł nadal brać pieniążki od przebrzydłych liberałów, którymi tak zapamiętale gardzi. Tak swoją drogą, NO mogłoby pewnie spróbować swoich sił w crowdfundingu, ale rednacz tego pisma skutecznie zadbał o to, żeby mało komu się chciało sponsorować pismo, którego główny zawiadowca zajmuje się głównie werbalnym wymiotowaniem na wszystkich, których uważa za nie dość lewicowych (czyli prawie wszystkich nie będących rednaczem „Nowego Obywatela” i jego żoną).


I na tym pozwolę sobie zakończyć powyższy Przegląd.   

 
Źródła:


https://www.youtube.com/watch?v=ClnC3pHkrJE


https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,30959303,szydlo-zaatakowala-tuska-ws-szymdta-cos-poszlo-nie-tak-pograzyla.html


https://tvn24.pl/polska/donald-tusk-w-sejmie-pis-od-wielu-lat-dziala-pod-wplywem-rosyjskich-interesow-i-wplywow-st7907953

https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/tusk-holownia-komisja-ds-rosyjskich-wplywow-konflikt

https://tvn24.pl/polska/komisja-ds-wplywow-rosyjskich-i-bialoruskich-szymon-holownia-nie-mam-sporu-z-premierem-jest-byc-moze-niezrozumienie-st7917602

https://twitter.com/SasinJacek/status/1789379765268316618

https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,30958828,rolnicy-solidarnosc-i-pis-wielki-protest-przeciwko-zielonemu.html

https://energetyka24.com/klimat/kaczynski-odrzucenie-europejskiego-zielonego-ladu-oznaczaloby-ustawienie-sie-na-marginesie

https://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2022/05/safari-w-polsce-b.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz