Joanna Senyszyn chciała kandydować do Senatu w okręgu 45. Zupełnym przypadkiem, w tym samym okręgu w ramach paktu senackiego startuje Magda Biejat. Główna zainteresowana opowiadała o tym, że ona wcale nie chce startować przeciwko paktowi senackiemu. Gdy zacząłem zastanawiać się nad tym, czy Senyszyn nie zacznie opowiadać o tym, że tak właściwie to pakt senacki wystawił kandydatkę przeciwko niej, okazało się, że moje rozważania są bezprzedmiotowe, bo Senyszyn nie udało się zebrać wymaganej liczby podpisów.
PiS zaczął opowiadać o „konkretach”. Jednym z takich konkretów była wzmianka o tym, że na osiedlach z wielkiej płyty brakuje miejsc parkingowych. Gdy zaczęto (dość przytomnie) zauważać, że w sumie to nie bardzo jest gdzie te parkingi stawiać (no chyba, że się chce wyasfaltować zieleń, która znajduje się na osiedlach), jedna z PiSowskich twarzy w social mediach (Paweł Rybicki) zaczęła tłumaczyć, że przecież istnieje coś takiego, jak parkingi podziemne. I wszystko fajnie, ale temu geniuszowi (w sumie pomysł nie był jego, on to jedynie rozpowszechnia) umknął taki szczegół, jak to, że żeby parkingi podziemne, wykopywane pod już istniejącymi osiedlami były bezpieczne, musiałyby być, eufemizując, cholernie drogie. Z chęcią obejrzałbym rozmowę jakiegoś PiSowca z kandydatem opozycji mieszkającym na osiedlu z wielkiej płyty, który to kandydat zadawałby kandydatowi PiSu pytania o to, ile będzie kosztować zrobienie takiego parkingu pod jego osiedlem. No bo przecież skoro to jest doskonale przemyślany program, to wszystko już policzone jest, prawda? (tylko że niezupełnie, bo jak wytknął jeden z dziennikarzy Interii, PiS na swoje „przyjazne osiedle” chce wydać mniej, niż na niezrealizowaną obietnicę termomodernizacji osiedli [kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że termomodernizacja ma być jednym z elementów „przyjaznego osiedla”]).
Jeszcze innym pomysłem był „dobry posiłek”. Chodziło, rzecz jasna, o posiłki w szpitalach. No i wszystko fajnie, bo pożywienie w szpitalach urąga Rozumowi i Godności Człowieka (i to od dawna). Tyle, że PiSowi zdaje się umykać ten drobny szczegół, że to nie jest tak, że to pożywienie w szpitalach jest złe, bo zły personel szpitala wydaje pieniądze przeznaczone na to pożywienia na koks (względnie: inwestuje je w kryptowaluty). Ochrona Zdrowia jest chronicznie niedofinansowana i jednym z efektów tegoż niedofinansowana jest właśnie takie, a nie inne żarcie. Jeżeli ktoś będzie chciał „poprawić posiłki” bez równoległego dofinansowania OZ, to skończy się to tak, że przeciętny obywatel (od pewnego czasu używanie określenia „statystyczny Kowalski” jest cokolwiek problematyczne) będzie co prawda czekał kilka miesięcy dłużej na jakiś zabieg/operację, ale jak się już doczeka, to przynajmniej będzie mógł sobie pojeść w szpitalu.
KO ostatnio zarzuciło spotem poruszającym problematykę migracji. Spot był równie subtelny, co Rewolucja Październikowa. Ja się tam co prawda nie znam, bo ze mnie prosty bloger, ale wydaje mi się, że te narracje dotyczące migracji można by było „poprowadzić” tak, żeby nie były fear-mongeringiem. Można, na ten przykład, skupiać się na szpagacie Zjednoczonej Prawicy. Jestem tak stary, że pamiętam, jak to w 2015 roku prawica opowiadała Polakom, że ci ludzie, co to mieliśmy ich przyjąć kilka tysięcy (w porywach do kilkunastu), to nie są żadni uchodźcy, tylko (przedcapslockowe werble): MIGRANCI EKONOMICZNI. Teraz zaś okazuje się, że migranci dzielą się na tych dobrych (ekonomicznych, którzy chcą do Europy przybyć „do pracy”) i tych złych, którzy (cytuję z pamięci) „przybywają w sposób nielegalny”. Po co przybywają ci „źli”? Tego nie wiadomo, bo tego nie obejmują przekazy dnia. Nie zrozumcie mnie źle, ja uważam, że człowiek to człowiek (dla polityków Zjednoczonej Prawicy decydujący jest najprawdopodobniej kolor skóry). Niemniej jednak znajduję absurdalnym (tzn. prawicowym) to, że w 2015 migranci ekonomiczni byli źli, a teraz są dobrzy (a szczególnie ci, którzy zapłacą 5 koła baksów łapówki). Równie absurdalne jest to, że w 2015 (i później, w kontekście wydarzeń na granicy Polsko-Białoruskiej) straszono tym, że „nie wiadomo, co to za ludzie są” (ale wiadomo, że migranci ekonomiczni) i że nie da się tego zweryfikować, ale w przypadku osób, które starają się o wizy pracownicze, ten problem nie istnieje.
W zeszłym tygodniu wylądował sondaż Kantaru, który wywołał incydent kałowy wśród części komentariatu (co zrozumiałe, prawicowy komentariat się cieszył). Okazało się bowiem, że Zjednoczony PiS (przprszm, musiałem) zaliczył w nim skok poparcia o 6 punktów procentowych. Komentariatowi nie chciało się przyjrzeć innym danym z tego sondażu. O które dane chodzi? O te, w których stoi ile osób odpowiedziało na pytanie o preferencje partyjne. W najnowszym sondażu Kantaru na 1000 zapytanych odpowiedzi udzieliło 732 respondentów. Innymi słowy, wyszła im 73% frekwencja (i 7% niezdecydowanych). Dla porównania w czerwcu 2023 było to (po przeliczeniu na %) 63.5% i 9% niezdecydowanych. W marcu 2023 – 66,6% i 14% niezdecydowanych, a w lutym 67% i 12% niezdecydowanych. Pamiętam, jak przy okazji wakacyjnych spadków konfiarzy pewien właściciel sondażowni opowiadał o tym, że ten sondażowy spadek to może być tzw. „outlier”. Czekałem na jego wypowiedzi, dotyczące tego konkretnego sondażu, bo mamy w nim zarówno skok frekwencji jak i spadek (i to spory) odsetka niezdecydowanych. Mnie to wygląda na jakiegoś „outliera”, ale nie jestem szefem sondażowni, więc się nie znam. Nawiasem mówiąc, nie twierdzę, że Kantar „skręcił” sondaż. Mogli zrobić wszystko poprawnie i uzyskać takie, a nie inne dane.
UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!
https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty
Na swoim spędzie Prezes opowiadał o tym (co potem było powtarzane przez polityków jego formacji w programach publicystycznych), że z tymi sądami to jest skandal, że one „nie podlegają kontroli społecznej”. O ile brak reakcji krytycznej na jego własnym spędzie mnie nie dziwi (bo przecież nie po to nie pozwala się zadawać prezesowi pytań), to już brak reakcji w programach publicystycznych (zarówno ze strony prowadzących, jak i współuczestników) mnie cokolwiek (eufemizujac) irytuje. Prawda jest bowiem taka, że już teraz wiemy, czym się skończyło „objęcie kontroli społecznej” nad prokuraturą. Idealnym przykładem będzie sytuacja związana z jednym z bliskich współpracowników Ziobry. Otóż w 2019 potrącił kobietę na pasach (potrącił ze skutkiem śmiertelnym). Co ciekawe, nawet na TVP Info dopisali, że prokuratura nadzoruje śledztwo, dorzucili konkretny artykuł i paragraf (art. 177 par 2) i dodali, że sprawcy wypadku grozi od 6 miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Pointa jest rzecz jasna taka, że do grudnia 2022 (kiedy o sprawie napisało Oko Press) sprawcy nie postawiono zarzutów, a prokuratura zajmowała się głównie szukaniem nowych biegłych. Podsumowując, gdy prezes i jego akolici opowiadają o potrzebie wprowadzenia „kontroli społecznej” nad czymkolwiek, to mają na myśli całkowite przejęcie kontroli nad tym czymś. Wydaje mi się, że kampania wyborcza jest odpowiednim czasem do przypominania takich oczywistości.
Również na tym samym spędzie prezes (jak to on ma w zwyczaju) przywalił srogim bon motem. Prezes poruszył bowiem kwestię opieki zdrowotnej nad kobietami w ciąży. Dobra, żartowałem. Tak naprawdę, to prezes po prostu chciał sobie popełnić (kolejną w swej karierze) zygotariańską tyradę. Tyle, że w trakcie jej popełniania, przypomniał sobie o kobietach i wyszło tak, jak wyszło. Przyznam szczerze, że po tym, jak mnie trafiła ta wypowiedź po raz pierwszy, pomyślałem sobie, że zaraz się pewnie zacznie lament, że „wyrwane z kontekstu” i postanowiłem sobie ten „kontekst” znaleźć. A potem się okazało, że, owszem, można powiedzieć, że ta wypowiedź została „wyrwana z kontekstu”, tylko, że razem z tym kontekstem brzmi to jeszcze gorzej. Bo (tak jak napisałem wcześniej) wygląda to tak, że prezes sobie to zdanie o kobietach (które „też mają pełne prawo do życia”) tam dopisał na siłę i dlatego brzmiało to tak, a nie inaczej.
Na swojej konwencji Lewica ogłosiła szokujący postulat. Otóż okazuje się, że zdaniem lewicy ludziom powinno się płacić za wykonywaną pracę, ale to nie wszystko! Roszczeniowa lewica chce, żeby pracodawca ponosił finansowe konsekwencje spóźnionej wypłaty. Jako osoba, która kiedyś otrzymała wypłatę z niemalże miesięcznym opóźnieniem muszę przyznać, że zupełnie nie wiem, o co chodzi tym lewakom.
Ostatnia kwestia, którą tu poruszę, nie jest co prawda związana bezpośrednio z partią polityczną, ale zbliżające się wybory będą (między innymi) dotyczyły podejścia do takich kwestii. Wiele razy już zdarzyło mi się napisać o tym, że partia (absolutnie wszystko) traktuje jako problem natury wizerunkowej. Tak było w przypadku ostatniej omyłki prezesa, któremu netto pomyliło się z brutto (przyznam, że też czasami muszę się przez moment zastanowić and tym które białe jest białe, ale mnie wolno, bo to nie ja chciałem być emerytowanym zbawcą narodu i to nie ja ręcznie steruję praktycznie całym państwem). Tak też było w przypadku jednej z telewizyjnych „twarzy” Zjednoczonej Prawicy. Parę dni temu na Onecie pojawił się artykuł, w którym opisano to, że Adamczyk brutalnie pobił swoją partnerkę (pobił ją dlatego, że ta nie chciała się już z nim spotykać). Partyjna machina propagandowa momentalnie rzuciła się do obrony Adamczyka. Ci sami ludzie, którzy swego czasu informowali na temat problemów z prawem, które miał syn Adama Bodnara, nagle zaczęli opowiadać o tym, że wspominanie przeszłości Adamczyka to skandal, bo to przecież jego życie prywatne. Znamienne było to, że do obrony Adamczyka rzucił się jeden (być może więcej, ale tego jednego widziałem) z sędziów PiSowskich, który tłumaczył, że tak właściwie to sąd wcale nie uznał, że Adamczyk był winny. Ja się staram pisać w dość wyważony sposób, ale jestem przekonany o tym, że jeżeli PiSowi udałoby się „objąć kontrolą społeczną” sądy, to tego rodzaju sprawy (gdyby sprawcą był „swój”) kończyłyby się po prostu uniewinnieniem (a i to przy założeniu, że „objęta kontrolą społeczną” prokuratura w ogóle by taki temat ruszyła). Jeżeli ktoś chciałby mi w tym momencie odpowiedzieć, że „nie no, do tego by się nie posunęli”, to ja takiej osobie odpowiem: a co by ich powstrzymało? Oni już pokazali, że są w stanie przeczekać dowolnie liczne protesty (a jak trzeba, to jeszcze poszczują na protestujących nafuranych karków z policji).
Źródła:
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,30167807,chcieli-walczyc-o-senat-polegli-na-etapie-zbierania-podpisow.html
https://twitter.com/Rybitzky/status/1698594888588095876?
https://fakty.tvn24.pl/fakty-po-poludniu/koalicja-obywatelska-przed-pis-najnowszy-sondaz-partyjny-dla-faktow-tvn-i-tvn24-ra1135780-6782468
https://www.rp.pl/wybory/art39065901-nowy-sondaz-kantar-prawo-i-sprawiedliwosc-mocno-zyskalo-przez-wakacje-znow-jest-przed-koalicja-obywatelska
https://oko.press/zbigniew-ziobro-artur-dziadosz-smiertelnie-potracil-na-pasach
https://www.tvp.info/46293970/zastepca-dyrektora-generalnego-sluzby-wieziennej-potracil-kobiete-na-pasach-wieszwiecej
https://natemat.pl/509194,onet-michal-adamczyk-z-wiadomosci-tvp-brutalnie-pobil-kobiete
W obronie Dudzicza stanęli również Krystyna Pawłowicz i Maciej Nawacki. Czyli absolutnie najwybitniejsze umysły jurydyczne Dobrej Zmiany.
OdpowiedzUsuń