czwartek, 27 lipca 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #11

Jarosław Kaczyński wchodząc na mównicę sejmową, w celu zwymiotowania z tejże na opozycję, rzucił do wicemarszałka Brudzińskiego „przepraszam bardzo panie marszałku, ale ja bez żadnego trybu”. Było to ewidentne kłamstwo, bo wypowiedź o „zdradzieckich mordach” dobitnie świadczyła o tym, że prezes wszedł na mównicę w „standardowym trybie Kaczyńskim”.

Okazuje się, że większość parlamentarną nadal ma koalicja PO-PSL a Prezydentem nadal jest Komorowski. Nie da się bowiem inaczej wytłumaczyć tego, że Sejm nie wyraził zgody na referendum w sprawie reformy edukacji. Politycy PiSu obiecywali, że w przeciwieństwie do PO nie będą mieli w dupie Polaków podpisujących się pod wnioskami o zorganizowanie referendum i przecież by nas nie okłamali!

Król polskiego researchu, Rafał Ziemkiewicz, komentując pierwsze protesty w obronie niezależności sądów był łaskaw napisać, że „na wyprzedażach w Media Markcie bywa więcej ludzi”. Dziwi mnie to, że Król Researchu wie ile osób bywa na takowych wyprzedażach, bo o ile dobrze pamiętam reklamy MM, to nie był to sklep dla Ziemkiewicza.

Kolejnym tytanem intelektu, który postanowił się wypowiedzieć w sprawie protestów, był nie kto inny, jak minister Błaszczak. Powiedział on, że może i dużo ludzi jest na ulicy, ale spora część z nich to spacerowicze, bo są wakacje i jest ciepło. Trochę szkoda, że nikt go nie podpytał w temacie tego „skąd u spacerujących świeczki”. Powiedziałby wtedy zapewne coś w rodzaju „ludzie spacerowaliby w ten sposób już wcześniej, ale przed rządami PiSu nie było ich stać na świeczki”.

Duża liczba protestujących musiała być ciosem, dla ludzi, którzy od jakiegoś czasu nawijali, że „W Polsce nikt nie protestuje, bo się ludzie sprzedali za 500+”. Równie potężnym ciosem była dla nich obecność młodych ludzi na protestach, bo przecież „młodym nie zależy na kraju i nie będą protestować, bo są za bardzo leniwi”. Aż dziw bierze, że żaden z nich nie poszedł na protest i nie darł się na ludzi „ej, spierdalajcie stąd, bo psujecie mi narrację”. 

Ponieważ atmosfera „protestowa” gęstniała jakiś Genialny Spindoktor Dojnej Zmiany uznał, że trzeba ludziom wytłumaczyć dlaczego wychodzą na ulicę. Ów geniusz uznał, że najlepszym wyjściem będzie argumentowanie na zasadzie „jesteście głupi i daliście się zmanipulować organizacjom sponsorowanym przez Sorosa”. Kolejnym problemem było zainteresowanie tematyką „sądową” w mediach społecznościowych. Genialny Spindoktor wpadł na kolejny genialny pomysł „wytłumaczymy ludziom, że to zainteresowanie wzięło się stąd, że pewne organizacje generują sztuczny ruch w mediach społecznościowych i pompują zasięgi wpisów”. Potem zaś Genialny Spindoktor znalazł na Wikipedii hasło „astroturfing” i doszedł do wniosku, że nadaje się ono wręcz idealnie do tego, co sobie zamyślił. Problemem było jedynie to, żeby dotrzeć do jak największej liczby ludzi w mediach społecznościowych. Rozwiązano ów problem w bardzo prosty sposób – generując sztuczny ruch w mediach społecznościowych i pompując zasięgi wpisów. 

Kilka dni temu mieliśmy do czynienia z czymś, co można określić mianem „legislacyjnej gównoburzy”. Zaczęło się od tego, że Dziennik Gazeta Prawna napisał artykuł o tym, że Dojna Zmiana dała dupy „Senatorowie głosowali nad inną wersją ustawy o Sądzie Najwyższym niż ta przyjęta przez posłów”. Kancelarie Sejmu i Senatu broniły się w mało oryginalny sposób „po pierwsze, nic złego nie zrobiliśmy, a po drugie, nawet jeżeli zrobiliśmy coś złego, to wcześniej inni robili to samo”. Zaraz potem DGP dowodziło, że ustawy się jednak różnią merytorycznie. Jeżeli mam być szczery to dziwię się temu, że kancelarie nie tłumaczyły się w sposób „na Jarka”, czyli „przepraszamy bardzo, ale te poprawki były wprowadzane bez żadnego trybu”. 

W ferworze walki o kontrolę nad sądami Prawo i Sprawiedliwość prowadziło intensywną kampanię internetową, w trakcie której tłumaczono, że „u nas będzie tak, jak jest gdzie indziej”. Powołano się między innymi na przykład Luksemburga, w którym „Sędziów Sądu Kasacyjnego powołuje Wielki Książę Luksemburga”. Biorąc pod rozwagę zawartość ustaw składających się na „reformę”, tytuł Wielkiego Księcia Polski otrzymałby najprawdopodobniej Zbigniew Ziobro.

Kiedy wydaje Ci się, że nie może być śmieszniej, odzywa się Marian Kowalski, który żąda wprowadzenia stanu wyjątkowego i „aresztu przywódców opozycji i delegalizacji PO i Nowoczesnej.” Być może moja pamięć szwankuje, ale wydaje mi się, że kiedy ostatnim razem wprowadzano w Polsce taki jeden „stan”, w trakcie którego zamykano przywódców opozycji (doszło wtedy również do wydarzenia, którego konsekwencje ponosimy aż do dzisiaj, czyli do brutalnego nieinternowania Jarosława Kaczyńskiego) jego organizatorzy nie udawali prawicy i nie krzyczeli „precz z komuną”.

Pamiętacie, jak jakiś czas temu Jarosław Kaczyński postanowił sobie pożartować i powiedział, że „Prezydent RP jest niezależny od niego”? Ten drugi chyba nie zrozumiał dowcipu i zawetował dwie ustawy (o KRS i SN). Podpisał za to trzecią z „pakietu” czyli tę, która gwarantuje Wielkiemu Księciu Polski, Zbigniewowi Ziobrze, między innymi prawo do wymiany (wedle uznania) prezesów sądów rejonowych/etc. Wydaje mi się, że przeciwko tej ostatniej ustawie niebawem zaczną protestować młodzi działacze PiSu, którzy ostatnio opowiadali o reformie. Skoro przestrzegali oni przed sytuacja, w której „miejscowy notabl zna prezesa sądu”, to sytuacja w której członek jakiejś partii jest przełożonym wszystkich prezesów sądów na pewno ich przerazi.

TVP postanowiło w spektakularny sposób udowodnić, że określanie tej stacji mianem „telewizji rządowej” jest jak najbardziej uprawnione. W dniu, w którym Prezydent RP zawetował ustawy, wygłoszone zostały dwa orędzia. Jedno wygłosił Prezydent, drugie zaś wygłosiła Premier. A teraz zgadnijcie, które puszczono w TVP jako pierwsze i czemu było to orędzie wygłoszone przez personifikację syntezatora mowy Iwona? Rządowa telewizja kolejność, w której pokazała orędzia tłumaczyła tym, że „Premier zapowiedziała swoje jako pierwsza”. W związku z powyższym powinniśmy się cieszyć z tego, że swojego orędzia nie zapowiedział „szeregowy poseł”, bo TVP pewnie by to orędzie puściło „bez żadnego trybu”.

Wicepremier Jarosław Gowin (aka „człowiek z plasteliny”), zamieścił na Twitterze wpis o następującej treści: „Wylano tu na mnie morze hejtu. Liczono, że ulegnę presji, rząd się rozpadnie, establishment wróci do władzy. Wytrzymałem. Dobra Zmiana trwa.” Po pierwsze, niech ktoś temu człowiekowi wytłumaczy, że od dawna jest częścią establishmentu i działa na zasadzie „czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w rządzie”. Po drugie, urzekło mnie jego późniejsze tłumaczenie, że on co prawda poparł ustawę o SN, ale był jej przeciwny (brakowało jedynie czegoś w rodzaju „no przecież nie klaskałem i widzieliście, że miałem smutną minę, więc o co wam chodzi?”). Po trzecie może i te oświadczenia są żenujące, ale pamiętajcie o tym, że mogło być gorzej i że mógł znowu pisać o swoim libido. Po czwarte, zespół „El Dupa” nagrał kiedyś piosenkę „żelazo nie klęka” i mam nadzieje, że ktoś kiedyś uhonoruje Gowina nagrywając piosenkę pt „plastelina jest niełamliwa”. 
 
TV Republika zarzuciła „Do Rzeczy” rozpowszechnianie fake newsów. Nie mam pewności, ale wydaje mi się, że mamy do czynienia z unowocześnioną wersją paradoksu kłamcy.

Midas polskiej informatyki, Mateusz Kijowski, odszedł z KOD i oświadczył, że „nie chcę dłużej firmować publicznej aktywności tego stowarzyszenia”. Pozwolę sobie na sparafrazowanie pewnego powiedzenia „nie faktura lecz chęć szczera...”.


Źródła:




http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-07-15/bronmy-sadow-razem-i-kod-zapowiadaja-weekendowe-protesty/



Linków do wypowiedzi o 500+ nie zamieszczam. Aczkolwiek lojalnie was uprzedzam, że jeżeli ta narracja „sprzedali wolność za pincet” się będzie powtarzać nadal, to naskrobię o tym notkę, w której źródeł nie zabraknie.










wtorek, 18 lipca 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #10

Jakiś czas temu zygotarianie zaczęli spamować ulice billboardami, na których ściemniali, że (w skrócie) „aborcja powoduje raka”. Ministerstwo Zdrowia poproszone o komentarz w tej sprawie stwierdziło, że w sumie to jest wolność słowa i „że minister nie będzie wydawał ocen moralnych, etycznych i naukowych” tej akcji. Po pierwsze, znając zygotariańskie poglądy ministra, dziwi mnie to, że tej akcji nie pochwalił. Po drugie, mam nadzieje, że minister wyda „ocenę moralną, etyczną i naukową” budżetu na 2018, w którym zmniejszono kasę na leki onkologiczne. No chyba, że zdaniem ministra nie należy leczyć raka, bo to kara za aborcję.

Minister Błaszczak, wkurzony na narodowców, którzy non stop usiłują blokować Marsze Równości  wpadł na pomysł, żeby blokujących obciążać zwiększonymi kosztami zabezpieczania legalnych zgromadzeń przez policję. Żartowałem, tak naprawę to Błaszczakowi chodzi o ściganie ludzi blokujących „miesięcznice”. Z niecierpliwością czekam na moment, w którym Błaszczak zda sobie sprawę z tego, że jego pomysł uderzyłby w „łysych ziomków” i ulepszy go twierdząc, że „chodziło mu tylko i wyłącznie o uroczystości smoleńsko-religijne, które odbywają się 10 dnia każdego miesiąca”.

W sukurs Błaszczakowi przyszedł Marszałek Stanisław „Łukaszenka to taki ciepły człowiek” Karczewski, który chciał poprzeć pomysł szefa MSWiA. Czemu napisałem „chciał poprzeć” zamiast „poparł”? Pozwolę sobie zacytować tweet Marszałka:  „Prop. Dot. zmiany ustawy o zgrom. jest warta przemyślenia. Tylko ten, kto zapłaci za szybę którą stłukł dowie się ile ona kosztowała”. Wydaje mi się, że do skomentowania tej wypowiedzi potrzebna będzie parafraza „Tylko ten, kto przeczyta propozycje dotyczące zmiany ustawy o zgromadzeniach, dowie się o co w nich chodzi”.

Mediaworker pracujący w Polskim Radiu dostał ostatnio po łapach od Dobrej Zmiany za to, że zadawał pytania Premier Beacie Szydło. Dla większości ludzi był to spory szok, bo pewnie do tej pory nie wiedzieli, że mamy w Polsce jakiegokolwiek premiera. Moim zdaniem, całe to zamieszanie świadczy tylko i wyłącznie o tym, że w mediach rządowych panuje spory bałagan i ktoś zapomniał o dostarczeniu mediaworkerowi pytań przed wywiadem.

Prezydentowi RP wreszcie pozwolono zawetować jakąś ustawę. Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że ustawę o Regionalnych Izbach Obrachunkowych zawetowano dlatego, że władza nie ma pewności, że będzie władzą po 2019 i byłaby szkoda, gdyby ktoś użył ich własnego pomysłu do „wyorania” samorządowców Prawa i Sprawiedliwości. Ale to musiałby być ktoś złośliwy, bo przecież chodziło o to, że Prezydent RP (aka „niezłomny”) zmartwił się tym, że ta ustawa byłaby kolejnym przejawem centralizacji władzy. A przecież Prezydent śmigający w ciuszkach „Red is bad” nigdy nie wyraziłby zgody na zbytnią centralizację, bo ta mu się pewnie kojarzy z PRL-em za bardzo...

Personifikacja Prawa Poego, Stanisław Pięta, w trakcie jednego z wywiadów zaprezentował swoją własną definicję dialogu: „Wierzę w dialog. Ten dialog musi polegać na tym, że my przedstawiamy swoje racje, a europejskie, lewicowe elity przyjmują tę rację i nie ma żadnego miejsca na kompromis, nie ma żadnego miejsca na ustępstwo”. Co prawda Pięta nie podał definicji monologu, ale wydaje mi się, że zawierałaby ona takie elementy składowe jak „kij baseballowy” i „potylica”.

Nikt mi nie wmówi, że politycy Prawa i Sprawiedliwości nie mają poczucia humoru. Ostatnich ich prank polega na tym, że próbę likwidacji trójpodziału władzy w Polsce nazywają „walką z reliktami PRL-u”. To bardzo udany prank, bo pomysł ów popierają głównie tzw „antykomuniści”, którzy już niebawem zaczną nas przekonywać, że PRL nie był wcale taki zły, po prostu rządzili nie ci co trzeba.

Jarosław Kaczyński ogłosił ostatnio, że Prezydent RP nie jest od niego zależny. Żałuję, że nikt nie poprosił o komentarz Prezydenta, bo pewnie usłyszelibyśmy coś w rodzaju „nie zgadzam się z tą wypowiedzią, bo nie jestem zależny od Jarosława Kaczyńskiego”.

Rządowe media odtrąbiły niebywały sukces. Z sondażu przeprowadzonego przez Kantar Millward Brown SA wynika bowiem, że gdyby w drugiej turze wyborów prezydenckich spotkali się Duda z Tuskiem, to ten pierwszy mógłby liczyć na wyższe poparcie (52% do 44%). Jeżeli dla rządowych mediów 8% przewagi urzędującego prezydenta nad człowiekiem, który jest raczej mało aktywny w polskiej polityce jest „sukcesem”, to wydaje mi się, że Ziemkiewicz może spokojnie pisać kontynuację „Pychy i upadku”. Ze swej strony mogę autora zapewnić, że jak już tę książkę napisze i ją wyda, to ja z wielką przyjemnością jej nie przeczytam.

Grzebanie przy sądownictwie zostało ostatnio skomplementowane przez najbardziej rozpoznawalnego antykomunistę z PiS, Stanisława Piotrowicza. Powiedział on, że ustawą o KRS PiS „Przywraca zwierzchnią władzę narodu i konstytucyjną równowagę władz”. Na pochwałę zasługuje to, że użył słowa „naród” zamiast „partia”, albo „lud”. W kwestii zaś tego, co powiedział o przywracaniu równowagi władz, to nie powinniśmy mieć do niego pretensji. W pewnym wieku każdy chciałby się znów poczuć młody.

Pracownicy TVP bardzo przejęli się słowami Ministerstwa Zdrowia: „Piwo jest za tanie i zbyt łatwo dostępne” i chleją na potęgę. Nikt mi bowiem nie wmówi, że paski z TVP w rodzaju „słaba frekwencja pod Sejmem, pomimo nawoływań Grzegorza Schetyny do puczu”, albo „Opozycja usiłuje zorganizować pucz przeciwko demokratycznie wybranej władzy”, pisał ktoś trzeźwy.

Jeden z medialnych filarów (choć tak po prawdzie tu bardziej by pasowało słowo „słup”) rządu, Michał Karnowski, skomentował ostatnie protesty opozycji w sposób następujący: „Państwo polskie staje w obliczu akcji o charakterze terrorystycznym. I musi adekwatnie odpowiedzieć”. Nie będę komentował tych słów, bo niebawem może się okazać, że moje podsumowania również mają „charakter terrorystyczny”.

Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS, Jacek Żalek, popiera pomysł usunięcia z hymnu polski wzmianki o Napoleonie Bonaparte. Samo wykreślenie Bonapartego nie będzie problemem. Gorzej będzie ze znalezieniem nazwy rzeki, która będzie się rymować z „Kaczyński”.

W poprzednim przeglądzie opisałem, dość idiotyczną, twitterową dramę. W dramie chodziło o to, że jeden z  prorządowych trolli strzelił focha na PiS za pomysł podniesienia cen benzyny. Jeden z posłów (zwany „Jenotem”) prosił trolla o cierpliwość i obiecał, że „porozmawia z prezesem”. Sprawa miała ciąg dalszy i był on jeszcze bardziej idiotyczny. W poniedziałek prezes PiS ogłosił, że rząd (tak, wiem, to był „projekt poselski”, ale bądźmy poważni) się wycofuje z tego pomysłu. Jeżeli ktoś się zastanawia nad tym, czemu ogłosił to prezes PiS zamiast Premier RP, to ja takiemu komuś zazdroszczę przeleżenia dwóch ostatnich lat pod lodem. Po wypowiedzi Prezesa, „Jenot” napisał do trolla „mówiłem, daj czas, zaufaj”. Przed „Jenotem”, do trolla napisał (uwaga, włączam Capslocka) WICEMARSZAŁEK SEJMU, Joachim Brudziński, „Na wniosek PJK podjęliśmy decyzję o wycofaniu ustawy paliwowej. (Troll) powinien być zadowolony”. Wydaje mi się, że cała ta sytuacja to element wojny hybrydowej, którą PiS prowadzi z „Uchem Prezesa”. Chodzi o działanie na zasadzie „Jak będziemy się ośmieszać sami, to nikt nie będzie oglądał waszego serialu”.

Obserwując zamieszanie wokół szefostwa Ministerstwa Obrony Narodowej, można dojść do wniosku, że jeżeli ktoś za jakiś czas zapyta MON o to, czy Polacy mogą się czuć bezpiecznie, odpowiedzią będzie „da”.

Prezydent RP oznajmił, że nie podpisze ustawy o Sądzie Najwyższym dopóki Sejm nie przegłosuje jego poprawki do ustawy o KRS. I pomyśleć, że niecały tydzień temu Jarosław Kaczyński powiedział, że Prezydent jest niezależny. To się nazywa zbieg okoliczności!

Źródła:



http://wiadomosci.onet.pl/kraj/szef-mswia-chce-obciazac-kosztami-osoby-ktore-deklaruja-np-blokowanie-zgromadzen/xq7lqv0













Bonusowo dorzucam tweet Brudzińskiego, w którym twierdzi on, że wycofanie się z ustawy nie miało nic wspólnego z protestami

https://twitter.com/jbrudzinski/status/886986997163728896

https://www.facebook.com/minisatyra/posts/1932462510305234

http://fakty.interia.pl/deutsche-welle/news-faz-podejrzane-kontakty-bartosza-kownackiego,nId,2415701


Stąd ukradłem pointę do MON:

http://littlefun.org/uploads/540345e1e691b21c634c8340_736.jpg



poniedziałek, 10 lipca 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #9

Wicemarszałek Sejmu, Joachim Brudziński, stwierdził, że do „ONR ma stosunek ambiwalentny”. Następnie dodał, że co prawda „nie zgadza się z postulatami grup feministycznych, to jednak nie odmawia im prawa do funkcjonowania na scenie politycznej”. Porównanie ONR do środowisk feministycznych, jest całkowicie uprawnione. Przecież „grupy feministyczne” non stop organizują manifestacje, na których możemy zobaczyć hasła w rodzaju „śmierć wrogom równouprawnienia”, albo „a na drzewach zamiast liści będą wisieć przeciwnicy prawa wyboru”. Nie można również zapomnieć o tym, że feministki groziły „dniem sznura” ludziom, którzy twierdzą, że kobiety prowokują gwałcicieli. Tak, jestem świadom, że użycie przeze mnie w poprzednim zdaniu słowa „ludziom”  mogło zostać uznane za nadużycie semantyczne.

Idol konserwatystów (rozwodnik, który jakiś czas temu zachwalał molestowanie seksualne kobiet), Donald (aka „annoying orange”) Trump odwiedził Polskę. Niestety, miał on tak napięty grafik, że nie zdążył zwiedzić Największej Wyciskarki Do Cytrusów. Szkoda, bo to byłby jeden z bardziej spektakularnych crossoverów.

POTUS wygłosił przemówienie, w którym bez pamięci zakochała się polska prawica, co jest o tyle zrozumiałe, że całe przemówienie dałoby się streścić dwoma słowami: „Poland Stronk”. Bardziej interesujące od samej treści przemówienia było to, że miało ono dość nieoczekiwane efekty natury „medycznej” i u części komentatorów wywołało amnezję. Jeden z moich ulubionych pluszaków władzy, Marcin Makowski, był tym wystąpieniem tak zachwycony, że aż popełnił tweet „To jest jednak niesamowite. Przylatuje prezydent USA do Polski, mówi o naszym kraju w samych superlatywach - i tak znajdą się malkontenci.” Tweet ten jest o tyle spektakularny, że ten sam Marcin Makowski nie tak dawno temu szydził z tego, że Polacy popadają w ekstazę „za każdym razem, kiedy do Polski przylatuje ważny amerykański polityk”. To na pewno była amnezja, bo przecież sumiennego, niezależnie myślącego mediaworkera, nie można podejrzewać o to, że jego wypowiedzi da się spiąć klamrą "mądrość etapu", nieprawdaż?

Na spotkaniu z Trumpem pojawili się Razemitki przebrane za podręczne. Doceniam kreatywność, ale śmiem twierdzić, że był to protest cokolwiek nieprzemyślany, bo opierał się na trzech błędnych założeniach. Po pierwsze, Donald Trump nie czyta niczego poza Breitbartem. Po drugie, Donald Trump nie wie kim była Margaret Atwood, bo była pisarką, a nie modelką. Po trzecie, Donald Trump nie mógł oglądać serialu „Opowieść podręcznej”, bo raczej nie puszczali go na FOX NEWS.

Prezydent RP, ogłosił na swoim Twitterze, że zamierza walczyć z fake newsami. Dawno już nie widziałem tak brutalnego ataku na rządowe media.

Ofiarami równie brutalnego ataku padli posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Nóż w plecy wbiła im Premier Beata Szydło, która oskarżyła ich o to, że okradają Polaków. Chodzi rzecz jasna o pomysł PiSu, który zakłada podwyżkę cen benzyny. Do tej pory Beata Szydło utrzymywała, że, wbrew temu co twierdziła opozycja, rządowi nie zabraknie na nic pieniędzy i mówiła, że „wystarczy nie kraść”, żeby ich nie brakowało. Teraz zaś część posłów partii rządzącej uznała, że jednak ich brakuje. Wnioski nasuwają się same...

W kontekście tej planowanej podwyżki, chciałbym wam zaproponować gimnastykę mózgową. Wyobraźcie sobie następującą sytuację: Internetowy troll, który był jednym z filarów PiSu w internecie strzela focha z powodu podwyżek cen benzyny i żegna się z followersami. Na focha reaguje jeden z posłów PiS, który kieruje do trolla oświadczenie o następującej treści: „będzie dobrze. Obiecuje. Nie martw się i nie denerwuj na wyrost. Daj mi szansę porozmawiać z Prezesem. Daj czas.” Jeżeli ktoś sobie teraz pomyślał „Ej weź przestań, bo to jest za bardzo kretyńskie nawet jak na nasze realia polityczne”, to taką osobę proszę o wybranie sobie cytatu, który lepiej pasuje do sytuacji: „oh, my sweet summer child”, albo  "You know nothing, Jon Snow”

Media worker, Samuel Pereira, zdenerwował się na polityków Nowoczesnej Kropki, którzy postanowili się do czegoś przydać i zrobić listę aptek, w których odmawia się sprzedaży pigułek „dzień po”. Wisienką na torcie wzmożenia Pereiry było pytanie „dlaczego nękacie aptekarzy za ich wybór sumienia?”. Strach pomyśleć o tym, co się stanie w momencie, w którym Pereira dowie się o protestach zygotarian pod szpitalami, w których dokonywane są legalne zabiegi przerywania ciąży. Na pewno się oburzy, bo przecież takie protesty to nic innego, jak nękanie pracowników służby zdrowia za ich wybór sumienia.

Polskie Radio nawiązało współpracę z jednym z działaczy ONR. Nie znam szczegółów sprawy, ale nie zdziwię się jeżeli na antenie radia pojawi się nagle program, który będzie się rozpoczynał o 14 i trwał 88 minut. Uwaga natury ogólnej, Prawo Godwina zostało w Polsce zawieszone do odwołania w momencie, w którym prezes Ruchu Narodowego zaczął opowiadać o tym, że jego koledzy hejlowali, ale robili to ironicznie.

Dziś odbędzie się cykliczna, 87 impreza religijna pt „miesięcznica smoleńska”. Powołując się na klauzulę sumienia dla internautów, odmawiam komentarza w tej sprawie.

Jeżeli zaś już jesteśmy przy temacie miesięcznic, to komentarza w tej sprawie udzielił Leszek Miller, który powiedział „Nie chciałbym, aby w przyszłości na trasie pochodu pierwszomajowego albo Parady Równości jakaś grupa narodowców usiadła i przeszkadzała nam w swobodnym demonstrowaniu.”. Primo, nie wiem, z którego kraju jest Leszek Miller, ale trochę mu zazdroszczę, bo w moim kraju (Polska) Marsze Równości są regularnie zakłócane. Nie wspominając już o tym, że na samym początku skrajna prawica kontestowała te marsze przy pomocy butelek i kamieni. Secundo, nie słyszałem jeszcze o tym, żeby jakiemuś narodowcowi „kontestującemu” Marsz Równości, postawiono zarzuty zakłócanie „uroczystości o charakterze religijnym” (tak jak miało to miejsce w przypadku ludzi, którzy blokowali miesięcznicę). Tertio, po głębszym namyśle jednak nie zazdroszczę Millerowi jego kraju, albowiem Magdalena Ogórek była tam kandydatką lewicy w wyborach prezydenckich.

Źródła:

https://wiadomosci.wp.pl/brudzinski-atakuje-schetyne-po-zalosnym-wystapieniu-zostal-zniesiony-z-ringu-6140154379167873a

http://niezalezna.pl/101935-donald-trump-nie-moze-sie-nachwalic-naszego-kraju-polska-byla-nadzwyczajna

Gwoli ścisłości, stary tekst Makowskiego wynorał Twiterowicz z linku:


Ponieważ troll skasował swoje „zapalne” tweety, linkuję jedynie „apel” Tarczyńskiego.

https://twitter.com/D_Tarczynski/status/883800987772891138

http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/filip-lukaszewski-z-onr-w-polskim-radiu#


https://twitter.com/wPolityce_pl/status/884371586379329536


http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/kamienie;i;butelki;ranily;uczestnikow;parady;rownosci,111,0,73071.html

poniedziałek, 3 lipca 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #8

Premier Beata Szydło w trakcie konferencji prasowej, której udzieliła w Brukseli, zaapelowała do opozycji, żeby ta „przestała uprawiać politykę na problemie migracyjnym”. Jest to, moim zdaniem, bardzo spektakularny apel, bo wynika z niego, że zdaniem Premier Beaty Szydło, Prawo i Sprawiedliwość nadal jest w opozycji.

Prezydent RP podpisał ustawę, która (między innymi) przywraca recepty na pigułki „dzień po”. Domyślam się, że tym razem, zamiast imienia i nazwiska, postawił krzyżyk.

Minister Anna Zalewska w jednym z wywiadów stwierdziła, że „po raz pierwszy zauważyliśmy niż demograficzny i próbujemy zapobiec masowym zwolnieniom nauczycieli”. Po pierwsze, wychodzi na to, że minister Zalewska dopiero teraz zrozumiała, że liczba uczniów może mieć jakiś związek z liczbą urodzeń. Po drugie, ostatni wyż demograficzny mieliśmy w czasach baby boomu z lat 80-tych, więc minister Zalewskiej należy pogratulować spostrzegawczości. Po trzecie, nie wiem czemu minister Zalewska miałaby się martwić zwolnieniami nauczycieli? Przecież jeżeli zajdzie taka potrzeba, to mediaworkerzy z TVP (i innych rządowych mediów) opiszą zwalnianych nauczycieli jako „czerwoną agenturę odrywaną od koryta” i będzie po problemie.

Jacek Międlar poleciał do Wielkiej Brytanii, żeby ostrzegać Brytyjczyków przed wpuszczaniem do kraju niebezpiecznych ludzi (i pewnie chciał sobie pokrzyczeć „Anglia dla Polaków”). Jego tournée zostało odwołane przez brytyjskie służby graniczne, które uznały go za niebezpiecznego człowieka i nie wpuściły do kraju. Co dziwne, Międlar się strasznie pieklił, choć powinien się cieszyć z tego, że Brytyjczycy wzięli sobie do serca jego własne rady. 

W Chojnicach odbył się „Zlot Prawych Twitterowiczów”. Wydaje mi się, że tego rodzaju inicjatywy powinny być zapowiadane z dużym wyprzedzeniem, żeby ludzie, którzy zawodowo zajmują się pozyskiwaniem jadu w celach naukowych, mogli sobie taki event wpisać do grafiku. Rzecz jasna, na zlocie prawicowców nie mogło zabraknąć idolki prawicowców - Magdaleny Ogórek, która do tej pory nie jest w stanie rozszyfrować skrótu SLD. 

Na portalu „Do Rzeczy” pojawił się artykuł o tym, że „Turcja nie chce już uczyć o teorii ewolucji”. Lekko alarmistyczny ton artykułu dziwi mnie o tyle, że w Polsce hejtowaniem teorii ewolucji zajmują się głównie „myślący samodzielnie prawicowcy”, którzy są grupą docelową „Do Rzeczy”. Ponadto, o ile mnie pamięć nie myli, to kiedy MEN chciał wygumkować teorię ewolucji z podstawy programowej, portal „Do Rzeczy” jakoś niespecjalnie się tym przejął. Wydaje mi się, że jedynym sposobem na zwrócenie uwagi polskiej prawicy na idiotyzm jakiejś decyzji naszego rządu jest podrzucenie im newsa o tym, że podobną decyzję podjął jakiś kraj muzułmański.

Jakiś przepełniony miłością bliźniego chrześcijanin z Sopotu nie chciał wpuścić do kościoła kobiety dlatego, że miała ciemnoskóre dziecko. Zapewne chciał bronić Marii i Jezusa przed terroryzmem, ale lewaki nadal będą twierdzić, że Polacy są antysemitami.

Midasowi polskiej informatyki, Mateuszowi K., przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia pieniędzy i poświadczenia nieprawdy. Niestety, prokuratura nadal nie zareagowała na jego najstraszliwszą groźbę: „zamierzam napisać książkę”.

Minister Szyszko uznał, że sprawa „Córki Leśniczego” jest za mało absurdalna i postanowił dorzucić do niej jeszcze żołnierzy wyklętych. W jaki sposób tego dokonał? To bardzo proste: okazało się, że córką leśniczego była również „Inka”, której PiS nie tak dawno temu wystawił pomnik. Jeżeli ktoś w tym momencie chciałby zadać pytanie w rodzaju „ale co to ma, do kurwy nędzy, wspólnego z kopertą, którą Szyszko dał Błaszczakowi?”, to uprzejmie informuję, że odpowiedź może być tylko jedna i brzmi ona „żołnierze wyklęci”. Nawiasem mówiąc, domyślam się, że następnym razem, kiedy Szyszko będzie opowiadał o wycince drzew, będzie argumentował to tak, że „za drzewami chowali się komuniści, którzy strzelali do żołnierzy wyklętych”.

W Niemczech zalegalizowano małżeństwa jednopłciowe. W związku z powyższym polska prawica znowu zapadła na typową dla tego środowiska „biegunkę argumentacyjną”. Niestety, argumentacyjny stoperan jest nadal w fazie testowej.

Najbardziej spektakularnym przypadkiem biegunki argumentacyjnej była wypowiedź media workera „Do Rzeczy”, Pawła Ozdoby. Komentując decyzję Bundestagu zapytał: „a kiedy Bundestag zaakceptuje muzułmańskie prawo szariatu?”. To trochę tak, jakby ktoś komentując zniesienie segregacji rasowej w USA powiedział: „a kiedy rząd USA zaakceptuje niewolnictwo?” 

Na portalu Telewizji Republika pojawił się artykuł opisujący protest pod biurem RPO, Adama Bodnara: „Trwa protest pod biurem Rzecznika Praw Obywatelskich, którego uczestnicy domagają się przede wszystkim dymisji z tego stanowiska Adama Bodnara”. Zapewne przez zwykłe przeoczenie, mediaworkerzy z Republiki zapomnieli wspomnieć o tym, że protest ów miał wybitnie „masową” skalę, albowiem uczestniczyły w nim aż dwie osoby.

Jakiś czas temu minister Mariusz Błaszczak (który najprawdopodobniej jest z opozycji, bo non stop nawija o migrantach) był gościem Radia Zet i tłumaczył, dlaczego nie powinniśmy przyjmować nawet małej liczby uchodźców: „Potem z tej społeczności, z tej społeczności potem po kilku latach jest kilkadziesiąt tysięcy, potem kilkaset tysięcy, potem kilka milionów(...)” Chciałem w tym miejscu napisać, że „potem będzie ich trotyliard”, ale jeden z internautów wymyślił „Błaszczylion”, który jest moim zdaniem, bardziej adekwatną liczbą.

W sobotę odbył się kongres Prawa i Sprawiedliwości. Ciekawostką było to, że nie przemawiała na nim Premier Beata Szydło. Złośliwi twierdzą, że to dlatego, że nikt już nie chce słuchać o tym, jak to „przez osiem ostatnich lat(...)”. Moim zdaniem chodziło o coś innego. Skoro Jarosław Kaczyński przemawiał na kongresie, to lektorka mogła mieć wolne.

Szeregowy poseł Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, udowodnił ostatnio, że nie jest osobą pozbawioną poczucia humoru i powiedział, że „TK nie zawsze nam sprzyja. Mamy normalnie funkcjonujący, nieuprzedzony politycznie, ale wcale politycznie nikomu niepodporządkowany Trybunał Konstytucyjny”. Z jednej strony dobrze, że poseł Kaczyński lubi sobie pożartować, ale z drugiej strony, nie powinien aż tak bardzo stresować prezes Przyłębskiej. Przecież dla niej tekst o tym, że „TK nie zawsze nam sprzyja” musiał zabrzmieć jak groźba utraty pracy.

Źródła: